niedziela, 7 września 2014

Rozdział XIV

Ciemność, wszędzie ciemność....Gdzie się nie odwrócę panuje ciemność...Czyżbym trafiła już do piekła? Ale w piekle raczej jest czerwono...To...Gdzie ja jestem do cholery?! Idę przed siebie i o nic nie walnęłam, jeszcze...Idę już z tak dziesięć minut i dalej nic, może skręcę w lewo? Zrobiłam tak, nic a nic.
-Sakuraaaa.....Sakuraaaa...-Słyszę czyjeś krzyki...dokładniej to kobiecy głos....Ino? Nie, oby nie
-Sakuraaaa....-Nie wytrzymam, co się ze mną dzieje?!
-Kto to?!-Nikt już nic nie odpowiedział... CO tu się dzieje?! Zaczęło mi się robić słabo...Upadam...zamykam oczy i jestem przygotowana do upadku...Lecz zdziwienie, ktoś uratował mnie przed upadkiem...spojrzałam w górę i ujrzałam....
-KAKASHI!!!!!-To tylko sen......straszny sen! Powiedziałam sobie w duchu...
-Wszystko w porządku?-Sparaliżowałam...skąd i kiedy on się tam wziął? Stał w drzwiach z strachem w oczach
-Hai....
-Na pewno? Krzyczałaś,
-A bo....miałam koszmar, nic więcej,
-Aha, rozumiem....To jak jest OK to ja już pójdę....-Wyszedł a ja odetchnęłam z ulgą. Zanim wstałam to ciągle myślałam o Kisame i jego "przemyśleniach" oraz o Deidarze....wszystko wziął na siebie choć to moja wina...będę musiała mu podziękować i przeprosić. Po zakończeniu "myślenia" poszłam się ogarnąć żeby jakoś wyglądać a nie jak potwór z Loch ness, albo wiedźmin....Po tym śnie mam obawy jeżeli chodzi o bezpieczeństwo Ino....To na pewno ona krzyczała, jestem niemal tego pewna, to ONA! Wychodząc z łazienki spojrzałam za okno by zaczerpnąć świeżego powietrza oraz zobaczyć pogodę. Stwierdzam iż jest zimno...To nie dobrze. Wyjęłam dżinsowe rurki i koszulę w kratę czerwono-białą i oczywiście pod tym bokserkę czarną. Poszłam do kuchni i jednocześnie liczyłam że znajdzie się tam z któryś braci Uchiha ale liczyłam bardziej by było to Itachi....z wiadomych powodów oczywiście. Do bruneta to ja mam szczególne szczęście a mowa tu oczywiście o długowłosym.
-Dzień dobry-Zaczęłam, im milej tym lepiej.
-Co planujesz?
-Od razu coś planuje...
-No po tym co zrobiłaś nie wiem czy można ci znów zaufać...
-Oczywiście że tak! Ja ci ufam...ale nie o tym chciałam z tobą porozmawiać...
-A o czym?
-Czy mogłabym później pojechać do brata by z nim porozmawiać?
-Oczywiście, lecz znasz zasady?
-Tak.
-No to nie widzę żadnych problemów,
-Jest jeszcze coś....
-Hm?
-Wiem że ty i Deidara się nienawidzicie ale....
-Nie,
-Nie wiesz co chce powiedzieć,
-Chcesz się też i z nim zobaczyć, tak?
-Nom....dlaczego nie?
-Bo on ma na ciebie zły wpływ.
-Czemu?
-Przecież była wczoraj rozmowa i się przyznał...
-Zrobił to bym nie miała przypału, a tak na prawdę to ja wymyśliłam,
-Nie broń go,
-Nie bronię....Po za tym gadasz jak mój brat,
-Bo wszyscy się o ciebie martwimy, lecz ty nie chcesz lub nie potrafisz tego zauważyć,
-Widzę, ale bez przesady...-Popatrzył się chwilę na mnie i coś wymyślił
-Dobrze, rób jak chcesz, jesteś dorosła, masz prawo decydować o sobie.-Nagła zmiana? Co tu jest grane? Focha strzelił?
-Nagła zmiana? O co tu chodzi?
-Nie jestem twoim królem ani Bogiem...Co tu jeszcze tłumaczyć?-Zrobione przez siebie kanapki, zjadłam w ciszy gdyż nie chciałam tego kontynuować...Chciałam umyć, lecz on to zrobił....
-Nie musiałeś...
-Chciałem, ubieraj się, teraz cię podwiozę-Bez odpowiedzi poszłam założyć kurtkę i buty, a potem wyszłam i czekałam na zewnątrz by przemyśleć co powiem bratu... Po pięciu minutach wyszedł Brunet i razem skierowaliśmy się do jego samochodu.Zapieliśmy pasy i ruszyliśmy, przez drogę chciałam z nim pomówić o Deidarze....
-Dlaczego nienawidzicie się z Deidarą?-Spojrzał na mnie lecz przez parę sekund nic nie odpowiadał
-Ponieważ on mnie denerwuje i robi to specjalnie, bo on też mnie nie lubi.
-Aha....-Ah te męskie "fochy". Byliśmy już pod domem Kisame i moim lecz aktualnie tam nie mieszkam...Strasznie się stresowałam, nie wiedziałam co powiedzieć bo przeprosić muszę ale nie wszystko jest moja wina, on też wczoraj przesadził....Zapukałam choć po jakiego grzyba to zrobiłam jak ja tu mieszkam?!
-Słu....To ty-Osłupiał na mój i Itachiego widok
-Tak to ja, możemy porozmawiać?
-Hm....wejdźcie-Wpuścił nas do środka. Usiedliśmy przy stole i brat zaczął
-Więc o czym chciałaś porozmawiać?
-Chciałam przeprosić za mój "wybryk" lecz też miałam rację mówiąc swoje...
-Przeprosiny przyjęte i... miałaś rację, przepraszam...
-No to...Już jest ok?
-Tak,
-No to wspaniale ale chce byś coś wiedział
-No?
-To nie Deidara mnie namówił, tylko ja jego...
-Ty? Nie mogę w to uwierzyć....

-Tylko nie zasiedź się tam-Ostrzegł mnie przed tym że nie będzie chciał tyle czekać
-A ty nie wejdziesz?
-Przecież wiesz że nie mogę na niego patrzeć
-No dobrze, zaraz wracam-Wysiadłam i skierowałam się w stronę domu blondyna a Łasica została chwilowo sama. zapukałam do pięknych białych drzwi i otworzył mi...Sasori. Nic do niego nie mam, fajny facet, miły i skromny....
-Jest Deidara?
-Tak, wejdź. Deidara masz gościa-Słychać było szybkie schodzenie
-Hm Saki? Siema-Powiedział uśmiechnięty od uch do uch
-Hej, chciałam z tobą porozmawiać...
-To ja was zostawię samych-Oznajmił Sasori i wyszedł.
-Więc o co chodzi?-Zapytał niebieskooki
-Chciałam ci podziękować.
-Za co?
-Stanąłeś w mojej obronie choć to był mój pomysł...
-Po to są przyjaciele!
-Jesteś wspaniały lecz muszę już iść, innym razem pogadamy dłużej, pa-Widać był smutek Blondyna lecz musiałam iść.
-Pa-Odprowadził mnie do drzwi i wyszłam. Idąc do auta widziałam jak Sasori gadał z Itachim
-Wiedziałam-Powiedziałam sama do siebie. Gdy mężczyźni mnie zobaczyli, pożegnali się. Wsiadłam i ruszyliśmy
-Szybko,
-A co chciałeś żeby to trwało dłużej?
-Heh oczywiście że nie ale zdziwiłem się...
-Spoko.

Gdy dojechaliśmy do domu byłam w szoku, w końcu Wielki Pan Sasuke wrócił....
-Kogo my tu mamy-Zaczął jego brat
-O co ci chodzi
-Mi? O nic, tylko mógłbyś mnie powiadomić że cię nie będzie...
-O jezu ale masz problemy...
-Żebyś wiedział....
-Jak jestem twoim problemem to powiedz!-Pobiegł do swojego pokoju....Coś mu jest?! Psychiczny jakiś ale może to chwilowe....kto wie?.
-Ale....Co go ugryzło? Nie miałem tego na myśli...
-Mnie się pytasz?. Może nie ma humoru....przepraszam, on prawie zawsze nie ma humoru...Porozmawiać z nim?
-Nie, ja to zrobię,
-Ok.-Poszedł do Sasuke a ja natomiast wykręciłam numer do......
                                                                      ITACHI
-O co ci chodziło?-Wszedłem bez pukania
-O nic
-Powiedz bo nie do końca rozumiem co ty miałeś namyśli....
-Ty nic nie rozumiesz?!
-Jak mam zrozumieć jak ty nie chcesz wiecznie porozmawiać, tylko uciekasz nie wiadomo gdzie....
-To nie tak....
-A jak?!
-Bo...Chodzi o to że.....Bo ja wiem że jestem dla ciebie ciężarem
-Nie jesteś żadnym ciężarem. Nie wiem co ty sobie wmówiłeś ale ja wiem swoje...Nie podoba mi się tylko to że ciągle uciekasz jak jakiś uciekinier?! Jak masz jakiś problem, to siadasz i gadasz a nie zwiewasz....
-Gomen...
-Ech....To przez Sakurę?
-Co? Nie, nie....dlaczego takie rzeczy mówisz...
-Bo od kiedy tu jest to coś z tobą jest...
-Nie....
-Na pewno?
-Po prostu dalej ją kocham i jestem zazdrosny jak spędzacie czas...ale też wiem że nie mam u niej szans...-Nie wiedziałem co powiedzieć, bo to była prawda, nie miał szans a czasu dużo spędzamy...Co tu robić? Chyba trzeba będzie działać jak najszybciej....

Od Autorki: Tak jak mówiłam, jest w niedziele rozdział, przepraszam że tak późno. Chciałam wszystkich pozdrowić, i życzyć miłej szkoły :-) No i zapraszam do komentowania, bardziej mnie zmobilizuje do cięższej pracy i dłuższych rozdziałów oraz będę wiedziała co poprawić, co zmienić i będę szczęśliwa.... To do następnej niedzieli Papatki :-*